niedziela, 7 listopada 2010

Bardzo zajęta Jozimama


Jozimama chciałaby zdementować plotki, jakie dotarły nawet do Jozibabci, która ostatnio zadzwoniła i opierniczyła Jozimamę niczym pięciolatkę za rzekome lenistwo. 

Zatem niniejszym obwieszcza się, że brak wieści na blogu nie oznacza, że Jozimama się obija. Wręcz przeciwnie, przez ostatnie tygodnie Jozimama pracowała niestrudzenie, maszyna furkotała niemal codziennie, zrywały się nitki i łamały igły... Sporo się działo i sporo się uszyło. Żeby nie być gołosłowną, Jozimama zrobiła krótką listę swoich ostatnich dokonań, bo wie, że kilku niedowiarków czai się za rogiem...

Oto, co ostatnio wyszło spod igły Jozimamy:
  • kilkanaście żyrafek, które powędrowały do dzieci w różnych zakątkach Polski 
  • zabawki dla dzieci z Przedszkola w Skórzewie 
  • kostka, piłka i gryzaczek dla Marysi 
  • komplet kostek dla Michalinki, zwanej Misią
  • czarno-czerwono-biała karuzelka
  • dwa komplety pościeli dla Lenki-Sarenki i Filipa-Jelonka

Poniżej krótka dokumentacja fotograficzna. Niestety Pan FFotograf był również bardzo zajęty, więc zdjęcia zrobiła sama Jozimama. Zdecydowanie lepiej radzi sobie z igłą, sami przyznacie... W dodatku nie wszystko udało się sfotografować, uprasza się zatem o wyrozumiałość.





kontrasty

posciel

To jednak nie wszystko. Przez wiele wieczorów Jozimama zanurzała się w podwodnym świecie. Zanurzała się tak skutecznie, że prawie jej skrzela wyrosły. Ale o tym więcej następnym razem (ciekawscy i niecierpliwi mogą zajrzeć na profil Jozimamy na Facebooku). 

Morskie stworzenia na tyle wymęczyły Jozimamę, że musiała wybrać się z krótką wizytą do Barcelony. Było ciepło i bajecznie kolorowo, czyli tak jak Jozimama lubi najbardziej. 

A co Jozimama przywiozła z Barcelony? No chyba wiadomo, że nie mogło być inaczej:


SNB11745

Piękny widok, prawda? 

środa, 25 sierpnia 2010

Zwierzyniec Jozimamy, część trzecia: MYSZY HARCUJĄ


Ta nuda to był oczywiście żart Jozimamy. Prześmieszny, czyż nie? Tak naprawdę, Jozimama miała pełne ręce roboty. Najpierw pojechała na urlop. Już tylko to oznacza ogromne zamieszanie, bałagan i ogólny harmider (to ostatnie to przede wszystkim zasługa Iguany). Ale gdyby chodziło tylko o urlop, Jozimama jakoś by się z tym wszystkim uporała, napisała porządnego posta na blogu i nie musiałaby wysłuchiwać z każdej strony: dlaczego nic nie napisałaś? a kiedy coś będzie? znowu cisza, czyżbyś już straciła wenę?... Niestety to, co ukazało się oczom Jozimamy po powrocie z urlopu, było istną klęską żywiołową. Jozimama nie mogła poznać własnego domu. Sporo czasu musiało upłynąć, zanim doprowadziła go do względnego ładu...

A wszystko za sprawą małych myszy, które pod nieobecność Jozimamy zalęgły się i opanowały cały apartament. I nawet kociarnia Jozimamy, która miała pozostać na straży, nie dała rady. Na gryzonie po prostu nie ma sposobu — gdy tylko znajdą sobie jakiś cel, idą do niego, taranując wszystko, co napotkają po drodze. A myszy, które postanowiły zamieszkać u Jozimamy, okazały się bardzo rozrywkowymi osobnikami i postanowiły trochę zaszaleć. Tknięta dziwnym przeczuciem Jozimama przed wyjazdem włączyła monitoring w swojej rezydencji i dzięki temu mogła po powrocie zobaczyć przynajmniej część wyczynów swoich nowych sublokatorów. 

A uwierzcie, że jest co oglądać:







Co było dalej, Jozimama może się tylko domyślać. Jedno wie na pewno — działo się! Opróżniona ze wszystkiego lodówka, pogryzione meble i porwane w strzępy książki, zerwane firanki, pobite kieliszki i talerze świadczyły o tym, że te niepozorne myszki nie próżnowały. Oczywiście po powrocie Jozimamy, przepadły jak kamień w wodę. Pozostał tylko wszechobecny bałagan...

Cóż było robić, Jozimama zakasała rękawy i wzięła się za sprzątanie, klnąc pod nosem i obiecując sobie, że kolejną rzeczą, jaką uszyje, będzie... pułapka na myszy.


myszki_razem

fot.: Piotr Folkman


piątek, 30 lipca 2010

Jak Iguana modelką została


Jozimama postanowiła, że będzie kreatorem mody. Bo właściwie dlaczego nie? Co prawda jej designerskie zapędy zakończyły się na razie na jednym własnoręcznie uszytym egzemplarzu garderoby Iguany, ale stwierdziła, że to wystarczy, by zorganizować pierwszy pokaz. Może nie jest to haute couture, a jedynie prêt-à-porter, ale to nie oznacza, że Jozimama nie mierzy wysoko... Dowodem niech będzie to, że wszystko odbyło się  na 11 piętrze na balkonie - tak, aby cały świat mógł podziwiać jej dokonania. Jozimama nie ma wątpliwości - splendor, sława, rauty i bankiety z gwiazdami są nieuniknione.

Jeśli zastanawiacie się, jakie trendy obowiązują tego lata - Jozimama podpowiada: królują serca i kolor słoneczny! Zaczynamy pokaz - na wybiegu oczywiście Iguana... Brawa dla supermodelki!!!

No dobra, jest fajnie, ale co ja właściwie mam robić?


sukienka01



Aha, mały obrót. Spoko, dam radę. Nawet taki oto piruecik na jednej nodze trzasnę, bez problemu...


sukienka02



Oj, oj, oj... Spokojnie, tylko złapię równowagę. Bez paniki!


sukienka10



Nooo, udało się. Łatwizna.


sukienka03



Ale szczerze mówiąc - straszna nuda. To już ta ściana jest ciekawsza.


sukienka06


Hmm, ale ile można gadać ze ścianą... Może lepiej popatrzę sobie na świat.


sukienka05



No dobra, koniec szoł. Idźcie już sobie, autografy innym razem - jak się nauczę pisać.


sukienka08



Teraz mam ciekawsze rzeczy do roboty. Ooo, to jest coś! Kupa gołębia!


sukienka09


Za uwagę w imieniu ubabranej Iguany, dziękuje Jozimama.

Pomysł na sukienkę zaczerpnięty z From An Igloo.

środa, 28 lipca 2010

Zwierzyniec Jozimamy, część druga: KOCIARNIA


Pogoda pod psem, więc według wszelkich zasad logiki Jozimamy, napisać trzeba o kotach.

Jozimama o kotach wie niewiele — poza tym, że przewrotne z nich zwierzęta i że chadzają własnymi drogami. Pewnie właśnie dlatego Iguana tak je uwielbia. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że dla niej właściwie wszystko, co ma sierść i 4 nogi, jest kotem. "Tote, tote!" woła, widząc psa, kozę i konia :) Rozmiar nieistotny, dla Iguany świat zwierząt na razie składa się tylko z kotów.

Pewnego dnia w pokoju Iguany pojawiły się małe kociaki. Takie jak te:
koty_trzy
fot.: Piotr Folkman

Początkowo Iguana podchodziła do nich nieco nieufnie. Dziwaczne koty wywołały burzę pytań, bo nie dość, że nie do końca jak koty wyglądały (gdzie są nogi?), to w dodatku miały zamknięte oczy (dlaczego ciągle śpią?). Jakby tego było mało, umaszczenie sierści też jakieś dziwne (dlaczego czerwony? dlaczego pomarańczowy? dlaczego żółty i w paski? a do czego te kropki? a co to jest to zielone na ogonie?)... Po krótkiej chwili zawahania, Iguana obdarzyła jednak nowych domowników wszystkimi uczuciami, jakie nosiła w swoim małym iguańskim serduszku — od wielkiej miłości przejawianej przytulaniem, całowaniem i wzajemnym lizaniem, poprzez zniecierpliwienie wyrażane całkowitą obojętnością, po dziką złość okazywaną ciągnięciem za ogon i rzucaniem o ścianę. Koty są jednak wyjątkowo cierpliwe i dzielnie znoszą czułości, fochy i humory Iguany. Zadomowiły się do tego stopnia, że zaczęły się rozmnażać. Jozimama bardzo przeprasza wszystkich, którzy mogą poczuć się urażeni tym faktem, ale naprawdę nie ma wpływu na życie intymne kotów. Jest zupełnie bezsilna wobec kocich instynktów i ma już w domu całkiem pokaźną kociarnię:

koty_wszystkie
fot.: Piotr Folkman


Zaczyna jej już trochę brakować miejsca. Pomyślała więc (z bólem serca i nie bez łez), by kotkom znaleźć nowy dom. Dlatego ogłasza ogólnopolską akcję ADOPTUJ ŚPIĄCEGO KOTKA.

Przyjaciela na dobre i na złe szukają:


Rudzielec
rudzielec
 fot.: Piotr Folkman

Słonecznikslonecznik
 fot.: Piotr Folkman

Keczup
keczup
fot.: Piotr Folkman

Jozimama nie wie, czy korzystają z kuwety, czy mają szczepienia i są odrobaczone, ale może za to zapewnić, że świetnie mruczą na dobranoc kołysanki. Mają też śmieszne, zakręcone ogonki i bardzo lubią małe dzieci.


Chcesz adoptować kotka? Napisz: jozimama@gmail.com
Jozimama za straty moralne wynikające z rozłąki pobiera opłatę 35 zł (+ wysyłka).

wtorek, 29 czerwca 2010

Testowane na ssakach


Co jak co, ale zabawki to poważna sprawa. Uszyć to jedno, ale sprawdzić, czy spełniają swoją funkcję, to już proszę Państwa zupełnie inne bajka. Jozimama wie, że zawsze trzeba dokładnie przetestować, czy zabawkę da się ugryźć, possać, obślinić i pociumkać, bo w końcu po to przecież są zabawki. Ponieważ Jozimama nie ma w tym wielkiego doświadczenia, postanowiła zatrudnić sztab profesjonalnych testerów  — i to takich prawdziwych, z krwi i kości, chociaż czasem jeszcze bezzębnych. Zabawki Jozimamy testują więc mali przedstawiciele kręgowców, należący do gromady ssaków. Bo to nie IKEA — Jozimama nie może sobie pozwolić, żeby jakieś maszyny sprawdzały jakość jej zabawek. Tu potrzeba nie tylko dokładności i cierpliwości, ale też twórczego podejścia do badań. Jeden z  testerów Jozimamy — Antoshka sprawdza na przykład, jak się żuje nogi żyrafek i czy piłka jest dobrą podpórką pod brodę.

Mama Antoshki przesłała fotograficzną dokumentację z testów:


antoshka

fot.: Marysia Hirowska

Specjalnie dla Jozimamy napisała też profesjonalny raport z badań:

Żyrafa stała się ukochaną zabawką małego Antoshki. A jego mama i tata kochają ją jeszcze bardziej. Gdy nasz mały Bączysław budzi się sakramencko wcześnie, dostaje żyrafkę i piłeczki i dzięki temu znika nam na całą godzinę, uparcie żując długie nogi. Ach jak się zawsze uśmiecha na ten pierwszy widok, kiedy żyrafka wędruje do Antoshkowych łapek! To szczęście niezmienne każdego dnia. Wniebowzięty Pan Tata czeka, aż potomek zmęczony pada i zasypia na kolejną godzinkę.

Piłka stanowi zagadkę dla Bączysława, bo niby okragła, ale co kawałek wystają z niej jakieś tasiemki. A po co one tu są? I kuszą? Aby włożyć do buzi, spróbować i posmakować. Och, zdecydowanie te czerwone najsmaczniejsze. Ale jakby jeszcze można je tak wyciągnąć! Trzeba próbować każdego dnia od nowa.


A ten... ta druga, niby piłka, a nie okrągła. A jeśli nie okrągła, to jaka? Antoshek nie jest pewien, ale lubi ją, bo ta "nieokrągła" piłka nie ucieka. Czeka cierpliwie na swoją kolej niuplania tasiemek...


A to Antoshka i jego piękna mama:


antek

fot.: Piotr Iwański


A kolejni testerzy niestrudzenie pracują — efekty ich badań już niedługo u Jozimamy :)

czwartek, 24 czerwca 2010

Dzień Ojca, czyli Jozimama kulinarnie


— Mamamamamama!!!! Tiiitaa toota aijaija tatatata toto. Toto!! Toto!! — powiedziała we wtorek Iguana. Dla tych, którzy po iguańsku mówią słabo, tłumaczenie: Mamo! Jutro Dzień Taty. Trzeba zrobić tort! 

— No jak trzeba to trzeba — pomyślała Jozimama. W końcu Iguana tylko jednego ma tatę. Za to bardzo fajnego. Tata każdego ranka odprowadza ją do żłobka, a po południu nawet pamięta, żeby przyjść po nią i zabrać do domu. Tata niemal codziennie kąpie Iguanę, czesze włoski (a jest co czesać!), a jak trzeba to nawet nakarmi i przewinie. Iguana bardzo lubi spędzać czas z tatą. Chodzą razem na spacery, bawią się w piaskownicy, a w domu oglądają bajki i grają w Starcrafta 2. No to chyba tort się należy, co?

Iguana ustaliła z Jozimamą, że po żłobku zrobi dziką awanturę i będzie chciała dłużej pobawić się na placu zabaw, żeby Jozimama — urwawszy się z pracy — zdążyła ze wszystkim. Plan nieco karkołomny, bo Jozimama w kuchni to zjawisko tak rzadkie jak zaćmienie słońca, ale czego nie robi się dla dobra sprawy. Jak postanowiły, tak zrobiły. Dzięki uporowi i wrzaskom Iguany, Jozimama miała trochę czasu, by z kuchni zrobić pobojowisko, ubrudzić całą siebie i wszystkie szafki, ze trzy razy z przerażeniem stwierdzić, że chyba jednak nic z tego nie wyjdzie, po czym spróbować jeszcze raz i ostatecznie zakończyć pracę takim efektem:

tort

Tort miał truskawkowy krem w środku, a na wierzchu bitą śmietanę i mnóstwo truskawkowych serduszek. Nawet wstążeczkę miał, bo Jozimama kocha wstążeczki i po prostu nie mogła się powstrzymać...

Jozimama akurat kończyła wiązać kokardkę, gdy Iguana i tata wrócili do domu. Niespodzianka się udała — tata był bardzo zaskoczony. I chociaż Jozimama nie jest pewna, czym bardziej — tortem czy stanem kuchni po jej walce z cukierniczą materią, uważa, że co jak co, ale na pewno należy jej się jakiś:


APLAUZ


PS: Jozimama dziękuje za inspirację Idyjotce



sobota, 19 czerwca 2010

Mundial! Mundial! czyli piłka jest okrągła...


...chyba, że uszyje ją Jozimama. Wtedy piłka nie jest zwykłą piłką. A idealny mundialowy produkt   Adidasa może się schować!

Piłka Jozimamy może być na przykład trochę kanciasta:


4272

fot.: Piotr Folkman

Albo odrobinę jajowata:


4310

fot.: Piotr Folkman

A nawet nieco plaskata:


4306

fot.: Piotr Folkman

Jak widać, piłka piłce...NIERÓWNA... W dodatku pełno jakichś sterczących kolorowych wstążeczek. Ciekawe, czy taki dajmy na to Leo Messi dałby sobie radę z taką piłką... Jozimama nie ma pojęcia, ale za to wie, że dzieciaki radzą sobie całkiem nieźle. Może nie strzelają karnych (co najwyżej rzuty wolne), nie w głowie im ofsajdowe pułapki, nie przechodzą do kontrataku ani tym bardziej nie strzelają samobójczych bramek. Za to potrafią niestrudzenie turlać piłeczki z jednego kąta do drugiego, wepchać pół piłki do buzi albo godzinami gryźć i ciumkać wstążeczki. Więc Jozimama z pewnym politowaniem patrzy na te wszystkie dośrodkowania, interwencje czy zagrania głową, skoro w domu ma Iguanę - utalentowaną piłkarkę ręczno-nożno-językowo-zębową:

Iguana
fot.: Jozimama

Jakby tego było mało, Jozimama tworzy czasem piłki o dodatkowych funkcjach. Taka na przykład znana skądinąd piłka z odnóżami - można ją wziąć za rękę (nogę?) i pójść z nią na spacer.
pa1
fot.: Piotr Folkman


A to piłka-układanka w kilku wersjach:

ukladanki
fot.: Piotr Folkman


Niemowlakom co prawda wystarczy tylko tyle, że fajnie wygląda i łatwo ją utrzymać w małych rączkach.
Jeśli jednak ktoś chce, może taką piłkę rozłożyć na 3 części. To łatwe. Ale jak złożyć ją z powrotem? Jozimama pokaże, jak skończy się Mundial. Nie będzie odbierać piłkarzom należnego im zainteresowania...

wtorek, 15 czerwca 2010

Zwierzyniec Jozimamy, część pierwsza: ŻYRAFY


Miało być wkrótce, a wyszło... jak wyszło. Krótka sonda z tej okazji (niepowtarzalnej, chciała rzec Jozimama, lecz - by nie kłamać - taktownie zamilkła...)





SONDA
No i dlaczego tak późno?
bo Jozimamę porwało UFO i musiała szyć kolorowe pokrowce na spodki latające
bo Jozimama i Iguana były z wizytą w Promyczkowie
bo Jozimama jest leniwa
bo Jozimama wylądowała na trochę w Tworkach
bo tak!!!!

Bez względu na wyniki sondy, teraz będzie o żyrafach.

Jozimama już dobrze nie pamięta, dlaczego właściwie zainteresowała się żyrafami. Może dlatego, że wyczytała gdzieś, że mają silne i potężne serca (a wszelkie istoty o wielkich sercach chwytają Jozimamę za... serce). Może dlatego, że kiedyś Pan FFotograf powiedział jej w sekrecie, że to jego ulubione zwierzęta. A może po prostu dlatego, że:
 
Żyrafa tym głównie żyje,
Że w górę wyciąga szyję.
A ja zazdroszczę żyrafie,
Ja nie potrafię.

(Jan Brzechwa, fragment wiersza ZOO)

Jak więc było, nie wiadomo. Wiadomo za to, że Jozimama w swym zachwycie nad żyrafami stała się żądnym przygód badaczem i odkryła kilka do tej pory nieznanych człowiekowi podgatunków. Jak każdy szanujący się naukowiec, pozwoliła sobie na nadanie im odpowiednich nazw. Pełen profesjonalizm, prawda?

A oto udokumentowane przez Pana FFotografa odkrycia Jozimamy:

Giraffa Somniumdissimilis, czyli żyrafa różnowzorzysta





zyrafa01

fot.: Piotr Folkman


Giraffa Ignumfoliumis, czyli żyrafa ognistoliściasta




zyrafa02

fot.: Piotr Folkman

Giraffa Viridismacularis, czyli żyrafa zielonoplamista





zyrafa04

fot.: Piotr Folkman

Giraffa Puniceusadamasis, czyli żyrafa czerwonorombista
(jak wiadomo, adoptowana przez małego krzykacza o imieniu Antek)





zyrafa03

fot.: Piotr Folkman

Uwadze Jozimamy nie uszły też inne interesujące odmiany. Osobniki te uciekły jednak przed obiektywem Pana FFotografa i zanim zdążył uwolnić migawkę, szybko schroniły się w objęciach małych dzieci. Bo żyrafy nie tylko serca, ale i rozum mają nie byle jaki - i wiedzą, że nie ma nic lepszego na świecie niż uścisk dziecięcych rączek...

A Jozimama... jest już na tropie kolejnych nieznanych światu zwierzaków i zapewne jeszcze* przeczytacie o jej naukowych sukcesach...


*Jozimama zastrzega sobie prawo do nieodpowiadania na głupie pytania, jak na przykład: A kiedy?


czwartek, 20 maja 2010

Dla Antoszka-Groszka


Wspominek ciąg dalszy. To już nie tak odległa przeszłość i Jozimama dokładnie pamięta ten szczególny dzień, w którym na świat przyszedł Antek z Promyczkowa. Nieco zaskoczył swoją mamę - najwyraźniej mu się spieszyło i chciał jak najszybciej dołączyć do swoich rodziców. Jozimama w ogóle się Antkowi nie dziwi. Gdyby w perspektywie miała życie w takiej rodzince, również by się niecierpliwiła. Istnieje też niepozbawione uzasadnienia przypuszczenie, że Antkowi najbardziej spieszyło się do maminych piersi... Upodobanie do nich zostało mu do dzisiaj i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. I to też jest dla Jozimamy faktem zupełnie zrozumiałym. Kto by nie lubił takich piersi!

Aby powitać Antoszka na świecie, Jozimama przygotowała dla niego paczkę. Oto, co w niej  było:


kostki ze wstążeczkami do żucia, memlania i ssania

kostki_razem2

fot.: Piotr Folkman


mięciutka piłeczka z polaru ze specjalnymi odnóżami do trzymania w małych rączkach


ball / piłka

fot.: Piotr Folkman


piłka-układanka



piłka-układanka

fot.: Piotr Folkman


oponka do gryzienia i ślinienia


baby ring / oponka

fot.: Piotr Folkman


i żyrafka ze wstążeczkami do lizania i nogami do jedzenia


giraffe / żyrafka

fot.: Piotr Folkman



Antek nie bawi się jeszcze wszystkimi zabawkami, ale Jozimama wie, że i na to przyjdzie pora. Ostatnio mama Antka pokazała mu żyrafkę. Z smsa do Jozimamy: Załapał żyrafę, że hej! Nogi rządzą!

No pewnie, że rządzą :)

* * *

A żyrafkom będzie poświęcony kolejny odcinek. Już wkrótce - tylko u Jozimamy!

sobota, 15 maja 2010

Jozimama przedstawia: CHRUM


Ponieważ Jozimama jest od pewnego czasu w nastroju sentymentalnym, musi też wspomnieć o tym jegomościu.
Proszę Państwa, oto Chrum:

Chrum
fot.: Piotr Folkman        

Kiedy przyszedł na świat, był tylko bezimiennym, zezowatym potworem z krzywymi zębami i fatalną fryzurą. Był trochę straszny i trochę śmieszny. Taki właśnie miał być. Jozimama miała bowiem swój ukryty plan, kiedy postanowiła stworzyć tę dziwaczną kreaturę. Nie, nie chciała straszyć nim dzieci... Jozimama ma bowiem na tyle oleju w głowie, by wiedzieć, że dzieci straszyć nie trzeba, bo w ich świecie jest wystarczająco dużo dziecięcych strachów. Potwór przeznaczony był dla kogoś, kto od dłuższego już czasu należy do świata dorosłych. Na szczęście ten niemiły fakt nie przeszkadza mu mieć w sobie coś z dziecka...

Najważniejsze w tej historii jest jednak to, że — choć odrobinę przerażający — potwór wcale nie był do straszenia. Był do oswajania.

Dlatego właśnie trafił do Pana FFotografa. To on miał się zająć potworem. Zadanie przyjął z pewnym niedowierzaniem... Jak to oswoić? Od zawsze uciekał przed potworami, które go nawiedzały. A teraz miał się z jednym z nich zaprzyjaźnić? Jak?

— Oswajanie najlepiej zacząć od imienia — podpowiedziała Jozimama i zostawiła ich samych.

Pan FFotograf chcąc nie chcąc zabrał stwora do domu. Zaczął się zastanawiać nad imieniem. Zmarszczył nos, podrapał się po głowie, pomacał po brzuchu... i nic nie przychodziło mu do głowy. Zrezygnowany wymamrotał:
— Chrum...

A potwór aż podskoczył z radości. Miał już imię! Jeszcze bardziej wyszczerzył swoje krzywe zęby, rozejrzał się po domu Pana FFotografa i postanowił znaleźć jakiś kąt dla siebie.

— Może tu? — pomyślał i podreptał na półkę z książkami.

Chrum
fot.: Piotr Folkman                                                   
                             
— O nie, kolego — powiedział Pan FFotograf. — To kiepski pomysł. Oswajanie oswajaniem, ale nie możesz tak tu sterczeć na widoku.

Chrum spojrzał na niego z wyrzutem, a w środkowym oku zakręciła się łza... Choć Pana FFotografa nawet ujął ten widok, obstawał przy swoim. Postanowił jednak użyć racjonalnych argumentów i przypadkiem stworzonego imienia — No Chrum, nie bądź potworem... Zrozum, tu się kręcą ludzie, a czasem też inne zwierzęta. Lepiej będzie, jak się jednak gdzieś schowasz.

Chrum pomyślał chwilę. Potem jeszcze chwilę. I jeszcze dwie. — Wiem! — wykrzyknął — Lepiej będzie, jak się jednak gdzieś schowam

No i się schował:

Chrum
fot.: Piotr Folkman        

— Chrum, widzę, że niezły z Ciebie cwaniak — powiedział Pan FFotograf. — Musimy pogadać.

Chrum zszedł więc z regału z książkami, usiadł obok Pana FFotografa na kanapie i zaczęli gadać.

Gadają tak do dziś. Chrum okazał się bowiem łatwo oswajalnym potworem. Pan FFotograf nawet nie zauważył, kiedy przestał się go bać. Podobno jest na dobrej drodze, by pokonać i inne lęki. Jozimama jest pewna, że razem z Chrumem dadzą radę wszystkiemu.

* * *

Chrum
fot.: Piotr Folkman        


PS: Chrum zamieszkał w szufladzie pośród T-shirtów Pana FFotografa. Jozimamie zdradził, że ładnie pachną i są miłe w dotyku. Wygląda na szczęśliwego, prawda?

poniedziałek, 10 maja 2010

Jak to się zaczęło?


Zaczęło się całkiem zwyczajnie.

Iguana się nudziła. Zjadła już pół gazety, skradzionej cichaczem Jozimamie, obejrzała wszystkie koty zalegąjące w kątach (można podejrzewać, że kilka również skonsumowała, bo jak powszechnie wiadomo, Iguany żrą wszystko), wylizała do czysta parkiet,  a swój kciuk wyssała niemal do kości. Przyczołgała się do równie znudzonej Jozimamy, trąciła ją nosem w nogę i popatrzyła na nią znacząco:
— No zrób coś! Nudzi mi się, nie widzisz? — zdawały się mówić jej błyszczące, brązowe oczka.

Jozimama w swojej naiwności myślała, że pójdzie łatwo. Włączyła telewizor i nastawiła kanał z kreskówkami dla dzieci. Iguana prychnęła ze złością i pociągnęła mocno za nogawkę swojej leniwej matki.
— Myślisz, że tym mnie zadowolisz? No proszę Cię, chyba nie sądzisz, że uda Ci się tak łatwo mnie spławić — wygaworzyła po swojemu i na znak protestu obśliniła soczyście stopę Jozimamy. By spotęgować efekt wykrzywiła buzię w podkówkę i wydobyła z gardła tyle decybeli, ile tylko mogła. A mogła naprawdę dużo.

— No dobra — pomyślała Jozimama — chyba nie da się dzisiaj przechytrzyć tej spryciary. Trzeba się jednak trochę wysilić... Co by tu....

Rozejrzała się po pokoju. Wzrok padł na zapomnianą i przykurzoną maszynę do szycia. Jozimama doznała olśnienia, co jest faktem godnym odnotowania, bo zdarza się nieczęsto. Najpierw z pomocą wujka Gugla Jozimama odszukała potrzebne źródło, a potem w zakamarkach swojej szafy znalazła niepotrzebne ubrania, które można było przerobić na coś godnego uwagi jej wymagającej córki. Usiadła do maszyny i po jakimś czasie oczom Iguany ukazał się taki widok:
kogut_blog

— Kogut!!!! — zapiszczała Iguana i czym prędzej ugryzła go w grzebień. Gdy okazało się, że koguta można też turlać po ziemi, rzucać niczym piłką w górę, a nawet wykorzystać jako poduszkę, jej radość nie miała końca. Kogut okazał się najlepszym przyjacielem Iguany...

Zachęcona Jozimama usiadła ponownie do maszyny. Wkrótce do Iguany i koguta dołączyła krowa.
krowa_blog

Kogut i krowa do dzisiaj są częstymi towarzyszami zabaw Iguany. Choć panna już nieco podrosła i zmieniła sposób poruszania się z poziomego na pionowy, cała ferajna nadal trzyma się razem. Kogut jest świetnym kumplem, któremu można powierzyć swoje tajemnice, a z krową można poplotkować o wszystkim. Fajnie, nie?
Iga02

niedziela, 9 maja 2010

Przedstawiamy się...

 
fot. Darek Sienkiewicz     

Oto my.

pierwsza od lewej:
Jozimama — nie do końca poważna i nie zawsze odpowiedzialna mama, która pozwala swojemu dziecku na to, by było dzieckiem, czyli: żeby rozrabiało, brudziło, psuło co się da, jadło z podłogi... i przede wszystkim dobrze się bawiło... W tym ostatnim stara się pomagać, jak umie, a że trochę umie szyć, to pewnego dnia zaczęła szyć zabawki i inne fajne rzeczy dla dzieci. I o tym właśnie zamierza tu pisać, korzystając z pomocy swojej córki, znanej wszystkim jako...

druga od lewej:
Iguana — równie zwariowana jak jej mama i jej główne źródło inspiracji i radości. Na ogół roześmiana i wesoła, czasem potrafi jednak pokazać rogi. Co świadczy tylko o tym, że jest absolutnie wyjątkowa, bo czy widział ktoś Iguanę z rogami?

trzeci od lewej, a właściwie pierwszy od prawej:
słoń — bohater zupełnie przypadkowy i całkowicie bez związku, lecz Jozimama, pamiętając o tym, że Iguana lubi zwierzęta, pozostawiła go w kadrze... Kto wie, może słoń pojawi się jeszcze w świecie Iguany i Jozimamy?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...